Blogi Muzeum Literatury
Cyfrowe wydanie krytyczne – dawna propozycja Stanisława Pigonia po latach
Data dodania: 18 listopada 2015

Na konferencji w Toruniu chciałem poddać pod dyskusję rozwinięcie propozycji, zarysowanej przeze mnie w książce z 2011 roku – tutaj przedstawiam zarys tego pomysłu (Cyfrowe wydanie krytyczne, czyli dawna propozycja Stanisława Pigonia po latach. Szanse i zagrożenia).

Warto przypomnieć dzisiaj artykuł z 1935 r. Jego tezy, nieco zmienione i wsparte współczesnymi możliwościami technicznymi, mogłyby dać nowy impuls pracom edytorskim. Tekst Pigonia mimo swoich osiemdziesięciu lat sprawia wrażenie wizjonerskiego. Znakomity edytor świetnie zdefiniował późniejsze problemy edytorskie. Zauważmy, że współczesne edytorstwo, nigdy nie wycofując się w żadnej deklaracji od klasycznej definicji wydania krytycznego jako publikując całość wszystkich wersji tekstu dzieła – w praktyce obyczaj ten zarzuciło. W ogóle pojęcie „wydanie krytyczne” (często używane zamiennie z „wydaniem naukowym”) jest coraz bardziej nieostre, staje się niczym Yeti: czy ktoś go ostatnio widział? Same pojęcia „wydania krytyczne”, „wydanie naukowe”, „wydanie źródłowe” wymagają zdefiniowania na nowo, ponieważ powszechne ich wykorzystywanie skutkuje spadkiem jakości wydań. Słowo „wydanie krytyczne” brzmi dzisiaj nieco dwuznacznie, podobnie jak dla kierowców słowo „Volkswagen”. Mamy do czynienia z kryzysem jakości. Co możemy zrobić? Według mnie – trzeba doprowadzić do wypracowania środowiskowego konsensusu co do granic, jakich wydanie krytyczne (naukowe, źródłowe) przekraczać nie może.

Żeby wyznaczyć te granice trzeba zapytać, co jest celem pracy edytora. To oczywiście ustalenie tekstu autorskiego. Pigoń proponował, by wydania naukowe podawały jedynie wybór wariantów tekstu, ponieważ lepiej pokazuje je wydanie fototypiczne, edytor powinien odpowiedzialnie wybrać najważniejsze odmiany, nie zaś mechanicznie rejestrować wszystko – to wszystko można pokazać w postaci fotografii czy (dzisiaj) skanu. Aby pokazać najważniejsze tendencje zmian autorskich, nie rejestrując tego tekstowego lasu po każdym drzewie osobno, z zachowaniem lokalizacji każdego krzaczka, każdego listka – ale aby ukazać jego zmienność, rozwój tekstu autorskiego: las wiosną, las latem, las jesienią i zimą. Wyłącznie kluczowe zmiany!

 

Wystąpienie Pigonia minęło bez echa – zostało niezauważone lub przemilczane.

Oczywiście dzisiaj definicja sytuacji i proponowane rozwiązanie wyglądałoby nieco inaczej. Warto jednak na nowo zdefiniować w środowisku edytorskim pojęcie wydania krytycznego. Tu chciałbym sprowokować środowiskową dyskusję na ten temat, której pomóc może właśnie artykuł Pigonia sprzed osiemdziesięciu lat, z nieco zmodyfikowanymi rozwiązaniami.

Może zatem trzeba pomyśleć o wyodrębnieniu nowego typu wydania krytycznego – które określam słowami „cyfrowe wydanie krytyczne”?…

Ten typ edycji byłby bardzo prosty teoretycznie, składałby się z trzech elementów:

  • ustalonego tekstu autorskiego,
  • noty edytorskiej i ograniczonego aparatu krytycznego (z wyborem ważniejszych wariantów, przy czym edytor zobligowany byłby do uzasadnienia przyjętych przez siebie rozwiązań), ewentualnie z objaśnieniami merytorycznymi (przypisy, biogramy, biografie, indeksy),
  • całość materiałów wytworzonych przez autora, nad którymi pracował edytor – nie przepisywanymi jednak, a podanymi w formie cyfrowej, jako skany czy fotografie jak najlepszej jakości, tj. w kolorze, w formacie bezstratnym, o rozdzielczości nie mniejszej niż 300 dpi – na dołączonej do wydania papierowego płycie lub innym nośniku (bądź umieszczone w internecie).

Edycja taka znalazłaby się jednocześnie na dwóch nośnikach – pierwszym byłaby książka z ustalonym przez edytora tekstem autentycznym oraz krótkim komentarzem edytorskim z ważniejszymi odmianami – drugim zaś nośnik elektroniczny z podobiznami autografów oraz wydań (ewentualnie nagrań recytacji autora, itd., itp.), odpowiednio połączonych ze sobą (np. w postaci hiperłącz). Na nośniku elektronicznym może się też znaleźć pełny komentarz edytorski (oraz, oczywiście, ustalony tekst dzieła – jak to zrobił prof. Tadeusz Drewnowski w „nieopracowanej”, za to pełnej edycji dzienników Marii Dąbrowskiej, wydanej przez Komitet Nauk o Literaturze PAN w postaci zeszytów.

Technologie cyfrowe mogą być – w tak rozumianym „cyfrowym wydaniu krytycznym” – sprzymierzeńcem edytora. Pamiętajmy też jednak, że mogą być i wrogiem, kiedy skanera używamy nie do zeskanowania obrazu (do ukazania rękopisu, maszynopisu, czy egzemplarza korektowego), a do zeskanowania i „komputerowego” odczytania tekstu. To oczywiście wielka pomoc w działaniach edytorskich, sam z tego korzystałem – tu jednak potrzeba wyjątkowej uwagi, większej, niż przy przepisywaniu przez człowieka – konieczne jest późniejsze sczytanie. Komputer jest narzędziem, które możemy wykorzystywać zarówno w dobry, jak i zły sposób. W mojej propozycji proponuję potraktować komputery jako narzędzie rozszerzające możliwości ukazania źródłowości. Przy wykonywaniu i korzystaniu z kopii cyfrowych pamiętajmy, że trzeba sprawdzić, czy obejmuje ona całość oryginału, czy nie ma możliwości, że została błędnie sporządzona czy przez osobę wykonującą, czy z uwagi na zniszczenia oryginału (zagięcia, itp.) – i wreszcie, czy jest w pełnym kolorze (nie czarno-biała).

Zarówno szczegóły, jak nazwa „cyfrowego wydania krytycznego” to oczywiście tylko projekt, który chciałbym poddać dyskusji – moją intencją jest po prostu, abyśmy zbliżyli się do konsensusu, jak dzisiaj powinno wyglądać prawdziwie naukowa edycja dzieła literackiego.

Na koniec chciałbym dodać, że w planach jest edycja, która realizowałaby ten model teoretyczny – wkrótce o tej edycji, mam nadzieję, napiszę więcej.

 


Dodaj komentarz:

Copyright © 2010-2015 Muzeum Literatury