Jeśli miarą renomy jest piratowanie Twoich dzieł – to wypada się cieszyć z tego, że kilka serwisów sugeruje udostępnianie mojej książki, np. pod adresem http://www.full4free.pl/spolszczenie/pobierz/Ferdydurke.-Biografia-powiesci-ukasz-Garbal (wcześniej np. http://ebooki-pobierz.pl,w przyszłości pewnie inne domeny).
Oczywiście wolałbym, żeby czytelnik docierał do książki w sposób klasyczny – płacąc za nią – obojętnie, czy kupi ją w wersji papierowej, czy każdej innej. Nie jest to jednak tylko moja prywatna sprawa, a wykorzystanie luki w prawie autorskim…
Prawo autorskie ma bronić przed nadużyciami – i dostosowane jest oczywiście do ery Gutenberga. Dzieła w postaci cyfrowej tworzą nowe problemy. Np. niniejszy blog oparty jest o licencję Creative Commons, na mocy której czytelnicy mogą wykorzystywać materiały tu zamieszczone w swojej pracy z podaniem źródła, tj. nazwiska autora i linka do bloga – a przy publikacjach komercyjnych muszą zapytać o zgodę. To kompromis między zachowaniem prawa autorskiego – a udostępnianiem informacji przez to narzędzie popularyzacji, jakim jest internet.
Książka jednak to inna sprawa. Tym bardziej, że nie upoważniałem firmy, która – ukrywając jedną ze swoich masek za drugą – jest właścicielem serwisów, sugerujących udostępnianie mojej książki. Firma jednak – kiedy po długim śledztwie udało mi się ustalić, że jest nią pewna… agencja odzyskiwania długów (podająca niedziałający telefon w danych kontaktowych, itp.) – broni się luką w prawie: nie udostępnia bowiem mojej książki; na żadnym serwerze jej nie ma. Firma jedynie sugeruje linkiem w postaci zawierającej tytuł książki i nazwisko autora, że udostępnia użytkownikom taką książkę. Ma też z tego tytułu zarobek: co prawda krzykliwie reklamuje się, że jest to „4absolutelyfree”, itd., itp., etc. – tymczasem, żeby „ściągnąć” taki plik „za darmo” – trzeba dokonać rejestracji. Płatnej. I to niemało…
I jest to podwójny numer – raz: dla użytkowników, dwa: dla wydawców i autorów. Tym pierwszym sprzedaje się pusty worek, za który muszą zapłacić – tym drugim nie daje się nic, wykorzystując jednak ich renomę (tytuł, nazwisko), i w pewien sposób narażając na straty materialne (ktoś chce ściągnąć „za darmo”, płaci, nie dostaje nic – nie kupi pewnie w przyszłości i książki). Zarabia agencja odzyskiwania długów, tłumacząca się – w mojej ocenie cynicznie – chęcią „wychowania” użytkowników internetu…
Tu pojawia się pytanie do prawników: czy sugerowanie umieszczenia dzieła na serwerze (np. w linku) nie stanowi obietnicy sprzedaży? Czy nie jest to więc wykorzystanie dzieła do zarobku przez osoby nie posiadające do niego praw?
O całej sprawie napisał m.in. jeszcze przed wakacjami Łukasz Gołębiewski, pisali też inni (SMS za 61 zł brutto). Dane firmy ustalał też niezależnie jeden z internautów.
Liczę, że Czytelnicy niniejszego bloga – tym bardziej, że edytorskiego – także rozpropagują wieści o oszustach; a może znajdą się prawnicy, który zainteresują się sprawą?
Pogranicze prawa autorskiego i internetu generuje wiele problemów, o których dawniejsi edytorzy nie śnili: jak można komuś sprzedać pusty worek, mówiąc, że to książka?… To współczesny odpowiednik sprzedawania kolumny Zygmunta.
Absolutnie się zgadzam, też mi przyszła do głowy analogia z kolumną Zygmunta. Pozdrawiam 🙂
61 PLN za SMS to dużo, ciekawe, zastanawiam się, czy ktokolwiek był skłonny się nabrać.
Wklejam maila, ktory otrzymalem (rzekomy automat, ktory odpowiada po kilku godzinach od otrzymania wiadomosci…):
Szanowny Uzytkowniku
Dziekujemy za kontakt w sprawie nowego FLOAD jednoczesnie informujemy iz czas odpowiedzi może wydluzyc się nawet do oficjalnego startu nowego FLOAD który przewidywany jest na początku kwietnia 2010
Prosimy uszanowac tą wiadomość oraz zrozumiec ze nie jestesmy w stanie odpisywac na każdą wiadomość w tak szybkim czasie z powodu zbyt duzej ilosci zapytan.
Z tego powodu wszystkie maile przetwarzane sa na zasadzie kolejek.
Dziekujemy bardzo,
Do zobaczenia w nowym FLOAD!
Pozdrowienia,
FLOAD 2.0
„Wszystkie maile przetwarzane są na zasadzie kolejek” – piękne! 🙂
trzeba tez zauwazyc: „oficjalnego startu nowego FLOAD który przewidywany jest na początku kwietnia 2010”. Nawet nie zmienili tekstu, którym „spławiają”.
Otrzymałem później maila podpisany tajemniczo Adam /support. Mail brzmi:
„Witam,
Przez naszą stronę się tylko pobiera. Może nasi partnerzy zamieszczają te informacje, proszę kontaktować się z nimi.
Pozdrawiam
Adam /support”
– Oczywiście: zero danych kontaktowych do „partnerów”. Zero konkretów. Nowomowa. Skoro „się pobiera” to chyba i „się odpowiada”?