Kiedy zastanawiamy się nad tym, co się dzieje dzisiaj, przeważnie okazuje się, że trzeba spojrzeć wstecz. Korzenie współczesności tkwią w historii – nie znaleźliśmy się w tym miejscu znikąd.
Oczywiście, trzeba uważać na uproszczenia – „niezmienne prawa historii”, na które z lubością powoływali się materialiści; nie można też zapominać o roli jednostki, która często odwraca proces historyczny, toczący się, jak by się zdawało, w sposób logiczny i niepowstrzymany (np. zmiana sojuszy, która najprawdopodobniej uratowała Fryderyka II – na podobną historię liczyli niektórzy naziści na początku 1945 roku).
Niezależna jednak od metodologii jest waga samych faktów, które miały miejsce. Aby starać się choć trochę zrozumieć dzisiejszy czas – w tym wiele sporów – trzeba starać się poznać historię. Przy tym zaś potrzebne są rozległe panoramy, czy to syntezy całych dziejów, czy ważnych okresów w historii – tego nie zastąpią analizy zdarzeń, często wyrywanych z kontekstu; bo ludzie, którzy chcieliby zrozumieć, potrzebują opisu kontekstu, a nie jedynie zebranych zdarzeń, wysypujących się jak króliki z kapelusza… Wielka była – i pozostanie – rola Bożego igrzyska Normana Daviesa czy Powojnia Tony’ego Judta, mimo chyba nieuniknionych uproszczeń w pewnych miejscach. Problemem jest bowiem wyważenie proporcji między analizą zdarzeń, a ich syntezą – tu już jest miejsce żywego człowieka, historyka, który dokonując wyboru, interpretuje fakty (jedne podkreślając, inne pomijając lub wyrzucając do przypisu). Kluczowe w tych wielkich panoramach jest właśnie, jak sądzę, korzystanie ze źródeł i umiejętność odpowiedniego do nich odesłania – to prawdziwa sztuka, której znajomość odróżnia publicystykę od nauki, od historiografii.
Rzeczowa książka profesora Jerzego Holzera jest bardzo potrzebna. Skupieni na powojennych dziejach Polski (które, owszem, warto poznać), wciągani w dysputy (zresztą – potrzebne), do których często brak nam narzędzi, używający argumentów, których często nie możemy zrozumieć – potrzebujemy kontekstu. PRL nie był zawieszony w próżni. Czy możemy zrozumieć PRL-owską nagonkę na Gombrowicza, przyjmującego stypendium polegające na rocznym pobycie w Berlinie Zachodnim, bez przedstawienia tła, którym były zarówno stosunki z Niemcami Zachodnimi, jak też częste kryzysy związane z Berlinem Zachodnim (powszechnie opisane są tylko dwa z nich, a bodajże więcej groziło konfliktem nuklearnym)? Czy można bez kontekstu międzynarodowego pisać o „karnawale Solidarności” w 1980 i 1981 roku? O sytuacji w PRL w latach 80. bez zmian w ZSRR?… Jest też sporo zdarzeń, które warto w kontekście międzynarodowym umieścić (chętnie bym przeczytał np. takie spojrzenie na fenomen KOR-u; przeczytałbym też chętnie – ale to temat na osobną książkę – „osobistą historię międzynarodową” tamtych lat – profesor Holzer, zaangażowany w działalność opozycji, mógłby napisać jak wówczas czytano to, co dzieje się na świecie, jaki to mogło mieć wpływ na ówczesne decyzje…).
Książka profesora Holzera jest – o ile mogę ocenić – dobrze napisaną syntezą powojennej historii Europy; oferuje jednocześnie czytelnikowi nie będącemu zawodowym historykiem dostęp do innych zagranicznych prac na ten temat, ponieważ charakterystyczną cechą książki jest jej – w wielu miejscach – polemiczny charakter, co zresztą czasem może utrudnić lekturę, sprawia też jednak, że czytelnik może poczuć się traktowany po partnersku, niczym na solidnym uniwersyteckim seminarium. Poglądy, które przedstawia autor, nie są podawane ex cathedra, z poczuciem wyższości – tylko umieszczone w „stanie badań”, w konkretnej relacji „za lub przeciw” poglądowi innego historyka (notabene bardzo przekonująca jest krytyka rozciągania przez Judta pojęcia „powojnie” na całą historię Europy po roku 1945, podbudowująca rzeczowymi argumentami instynktowne pojmowanie tego terminu na krótki stan powojennej „tymczasowości” do utwierdzenia aparatu państwowego, cechujący się migracjami, powszechnym szabrem i większą niż zwykle płynnością społeczności). Taki sposób narracji, choć może czasem wymagać trochę trudu od czytelnika, po tej odrobinie wysiłku (koniecznej przecież także na solidnym uniwersyteckim seminarium, które nie powinno być jednokierunkowym wykładem) w nagrodę obdarowuje satysfakcją wspólnego przemierzania drogi. Myślę, że autorowi satysfakcję przynieśliby czytelnicy, którzy zaczęliby się samodzielnie zastanawiać, czasem widząc rzeczy nieco inaczej, niż on – co taka struktura książki umożliwia, a nawet prowokuje. To klasyczne inteligenckie myślenie, otwarte na różne możliwości, nie ulegające modom metodologicznym czy ideologicznym. Autor nie epatuje efektownymi metaforami, stawiając na solidność fundamentów: fakty i jeszcze raz fakty, później interpretacja. Przy tak szeroko zakrojonej syntezie to prawdziwa sztuka.
Rec.: J. Holzer, Europa zimnej wojny, Kraków 2012.