Kultura przegrywa ze sportem? A może można przekuć medialny wizerunek piłkarzy we wsparcie kultury? Jeżeli sportowcowi – jak wynika z reklam, np. przed szkołami – niezbędne są chipsy i wysokosłodzony napój, to może niezbędna jest też dla niego książka?…
Wyobraźmy sobie, jaki walor promocyjny miałby znany piłkarz, reklamujący czytanie książek – nie konkretnej książki związanej z piłką, a po prostu książki. Czy nie byłoby to zdrowsze, niż promocja chipsów?… (Nie musiałoby to być od razu wydanie krytyczne, żeby nie popaść w śmieszność – ale któryś z tatusiów-piłkarzy, czytający dziecku przed snem?… Czy to takie nieprawdopodobne?…)